×

Dziadek z bielactwem robi na drutach lalki, aby przywrócić poczucie własnej wartości dzieciom z bielactwem

Bielactwo to nic innego, jak choroba skóry. I choć istnieje wiele metod jej leczenia, najtrudniejszym aspektem, z którym musi radzić sobie osoba zmagająca się z bielactwem, jest uprzedzenie innych ludzi do odmiennego wyglądu osoby chorej. Szczególnie narażone na wytykanie i szydzenie ze strony rówieśników są chore na bielactwo dzieci. To dlatego pewien starszy mężczyzna, który sam smaga się z chorobą, postanowił im pomóc w chwytający za serce sposób.

Bielactwo

Bielactwo jest jest przewlekłą chorobą skóry polegającą na jej depigmentacji, co objawia się widocznymi, odbarwionymi, białymi plamami. Ponadto u niektórych osób bielactwo nabyte może zaatakować kolor w obrębie jamy ustnej czy strukturę tęczówki/siatkówki. Bielactwo dotyka aż 0,5% populacji. Częstotliwość występowania kształtuje się nieco inaczej w różnych częściach świata. Dla przykładu, w USA z bielactwem zmaga się 1% populacji, w Danii 0,38%, a w Indiach 1,13%. Co więcej, blisko u 30% pacjentów z bielactwem występują zaburzenia ze strony gruczołu tarczowego.

Jedną z osób zmagających się z bielactwem jest piękna modelka Winnie Harlow. Choroba, która dla wielu osób jest utrapieniem, stała się motorem napędowym jej kariery i jednocześnie charakterystycznym znakiem rozpoznawczym pięknej Winnie. Zdjęcie modelki zamieszczamy poniżej.

Starszy mężczyzna postanowił poprawić samoocenę dzieci zmagającym się z bielactwem

W przypadku 64-letniego João Stanganelli bielactwo ujawniło się w wieku 38 lat. Starszy już mężczyzna przez lata pracował w gastronomii, ale z powodu problemów sercowych musiał zrezygnować z pracy, przez co jego życie wywróciło się do góry nogami. Wiedział, że musi znaleźć sobie inne zajęcie. Inną pasję, w której będzie mógł się realizować. W przełomowym momencie swojego życia postawił na dość nietypowe zajęcie jakim jest… szydełkowanie. Miał ogromne wsparcie w postaci żony Marilena, która postanowiła towarzyszyć mu w tej nowej podroży i wraz z nim zaczęła uczyć się szydełkowania.

Początki nie były łatwe. W pewnym momencie szydełkowanie do tego stopnia dało w kość João, że rozważał porzucenie nowego zajęcia. Ostatecznie jednak nie poddał się (przyzwyczaił się do odcisków palców), a wkrótce światło dzienne ujrzała jego pierwsza lalka.

Pierwotnym pomysłem było zrobienie kilku lalek dla swojej wnuczki. Chciał zrobić dla niej coś wyjątkowego. Coś, dzięki czemu zapamiętałaby go na zawsze. Tak powstała lalka, która przedstawiała dziewczynkę chorą na bielactwo. „Skórę” lalki imieniem Vitilinda pokrywały białe, charakterystyczne dla schorzenia plamy.

Piękna lalka cieszyła się bardzo dużym powodzeniem, co zmotywowało João do dalszej pracy. Tak też powstały kolejne dzieła mężczyzny, jak chociażby lalki na wózku inwalidzkim czy lalki niewidome.

Najważniejszym celem João stała się poprawa samooceny maluchów, którzy podobnie jak on zmagają się z bielactwem, mają niską samoocenę, nie akceptują siebie, a co najgorsze, są szykanowani ze strony innych.

João zawsze powtarza w swoich wywiadach, że „plamy, które ma na ciele, są piękne, a to co go boli, to wady w ludzkich charakterach”. Piękniej nie mógł tego ująć!

Oby lalki João podnosiły na duchu jak największą liczbę maluchów. To, co dla nich robi, jest naprawdę wyjątkowe!

Źródła: brightside.me
Fotografie: www.instagram.com