Mimo, że do wybuchu w Czarnobylu doszło 36 lat temu to nawet osoby, których wtedy jeszcze nie było na świecie, znają tą straszną historię. ZSRR próbowało zataić informację zaraz po katastrofie, która wydarzyła się 26 kwietnia 1986 r. jednak było jasne, że wszystko wyjdzie na jaw. Gdy Polacy dowiedzieli się o wybuchu w Czarnobylu zaczęło się masowe podawanie płynu Lugola w celu przeciwdziałania ewentualnej chorobie popromiennej.
Co dokładnie wydarzyło się w kwietniu 1986 roku

Jak twierdzą eksperci wybuch powstał w na skutek eksperymentu. Co ciekawsze eksperyment ten miał na celu zwiększenie bezpieczeństwa na wypadek ewentualnego wybuchu. Próba przeciągnęła się w czasie i została przełożona na wieczorną zmianę pracowników, którzy nie byli na to przygotowani.
Działania zaczęły się o 1.23 i wymknęły spod kontroli. Systemy awaryjne nie zadziałały tak jak przewidywano, wręcz przeciwnie doprowadziły do dodatkowego wydzielania się energii. Chwilę później doszło do pierwszego wybuchu. W wyniku kolejnego nastąpiło podpalenie się grafitu, co z kolei doprowadziło do wyrzutu radioaktywnego pyłu.
Dopiero po 36 godzinach od wybuchu, wydano pierwszy komunikat odnośnie ewakuacji ludności z pobliskich miejscowości. Łącznie ewakuowano ok. 350 tys. mieszkańców. W wyniku katastrofy zginęło 31 osób, w tym pracownicy i strażacy gaszących pożar w elektrowni. Kolejnymi ofiarami były osoby, które narażone były na wysokie promieniowanie (1300 do 5300 mSv). Według doniesień było ich 19, jednak tylko 3 przypadki potwierdzono jako by miały związek z wybuchem w Czarnobylu.
Czy wybuch w Czarnobylu miał wpłynął na zdrowie Polaków?

Osobą, która przekazała polskiemu rządowi informacje o wzrastającym poziomie radioaktywności powietrza był profesor Zbigniew Jaworowski. Specjalista w dziedzinie skażeń promieniotwórczych. Sam o wybuch dowiedział się dwa dni po tym incydencie z radia BBC. Prof. Jaworowski był zaangażowany w naradę, podczas której rozmawiano o tym, co robić. Dziś nieżyjący już profesor w wywiadach podkreślał, że największym zagrożeniem nie była wtedy sama aktywność beta w powietrzu, a radioaktywny jod 131.
Mógł on przedostać się przede wszystkim do mleka, a stamtąd do tarczyc dzieci. Mieliśmy wówczas pełnię wiosny, więc rolnicy już wypuszczali krowy na łąki skażone radioaktywnym jodem z Czarnobyla. Dlatego najważniejsza wiadomość, którą chciałem przekazać władzom, brzmiała: Trzeba jak najszybciej podać dzieciom stabilny jod, by uchronić je przed rakami tarczycy.
Masowo zaczęto podawać dzieciom płyn Lugola. Dla większego bezpieczeństwa zalecono również picie tylko mleka w proszku lub skondensowanego.
– Błyskawicznie przeprowadzona akcja podawania jodu, która zaczęła się już 29 kwietnia po południu, jest stawiana za wzór działań w dziedzinie ochrony radiologicznej. Była to największa w historii medycyny akcja profilaktyczna dokonana w tak krótkim czasie. W ciągu zaledwie trzech dni 18,5 mln ludzi wypiło płyn Lugola, ponieważ akcją zostały objęte nie tylko dzieci – wspominał prof. Jaworowski.

Kilka lat późnej po obszernych badaniach w zakresie promieniowania, profesor Jaworski przyznał, że niebyło ono na tyle duże, żeby miał0 jakikolwiek wpływ na nasze zdrowie.
Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: niczyje zdrowie w naszym kraju nie było zagrożone z powodu Czarnobyla – informował prof. Jaworowski. – Co więcej, gdybym miał wówczas obecną wiedzę na temat skali skażeń i tego, co dokładnie wydarzyło się w czarnobylskiej elektrowni, nie rekomendowałbym nawet podawania ludności płynu Lugola.
Fakty i mity na temat związku między nowotworami a wybuchem w Czarnobylu
Specjaliści zapewniają, że nie ma związku pomiędzy katastrofą w Czarnobylu a wzrostem zachorowań na nowotwory ani innych chorób związanych z promieniowaniem.
Stwierdzono natomiast ogromny wzrost chorób psychosomatycznych – zaburzeń układów oddechowego, trawiennego i nerwowego. Co to oznacza? Że ludzie panicznie bali się i nadal boją zagrożenia, które nie istniało – dodał prof. Jaworowski.
Dlaczego więc wykrywano więcej nowotworów tarczycy wśród dzieci?
Jaworski, powołując się na badania światowych organizacji specjalizujących się w dziedzinie zdrowia, wyjaśnia, że jest to wynik paniki. Ludzie z powodu rozgłosu i informacji w mediach, zaczęli masowo badać swoje dzieci w kierunku problemów tarczycy. A skoro zwiększyła się liczba badań to i diagnoz również.
Opierając się na wiarygodnych danych, możemy dziś stwierdzić, że katastrofa w Czarnobylu nie wpłynęła na zdrowie Polaków i innych Europejczyków w takim stopniu, w jakim wówczas się obawiano – wyjaśniła lek. med. Natalia Piłat-Norkowska z Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu. W opinii publicznej funkcjonuje nadal sporo mitów wynikających m.in. z nieufności wobec władz w tamtym okresie. Powoduje to kwestionowanie informacji pochodzących nawet ze sprawdzonych danych statystycznych i naukowych dotyczących tego okresu. – dodała.
Nie wykryto również wpływu wybuchu na przebieg ciąży, jak wówczas przypuszczano. Dowodem strachu ludności było zmniejszenie liczby urodzeń w 1987 r., wynikające zarówno z odłożenia w czasie planów rodzicielskich, jak również zwiększenia liczby aborcji związanych z lękiem przed wpływem promieniowania jonizującego.
Płyn Lugola a choroba Hashimoto, czy istnieje związek.

Gdy media podały informacje, że płyn Lugola może zapobiegać negatywnym skutkom wybuchu w Czarnobylu ludzie masowo zaczęli go stosować. Jak się dziś okazuje to on mógł mieć wpływ na problemy zdrowotne ludności.
Po katastrofie zalecono spożywanie tzw. płynu Lugola, aby wysycić tarczycę prawidłowym jodem, zanim zdąży ona wchłonąć promieniotwórczy izotop jodu, który się wówczas uwolnił do atmosfery. Istnieją doniesienia, że mogło to doprowadzić do zwiększenia ilości przeciwciał antytarczycowych odpowiedzialnych za chorobę autoimmunologiczną, jaką jest choroba Hashimoto. Aktualnie obserwuje się częste występowanie tego schorzenia. Inna przyczyną tego może być jednak program jodowania soli wdrożony po przerwie ponownie w 1997 r., stąd należy zachować ostrożność w jednoznacznym łączeniu skutków katastrofy z aktualnymi chorobami tarczycy – informuje Natalia Piłat-Norkowska.
Aktualne dane na temat raka tarczycy i białaczki po incydencie w Czarnobylu
Największe obawy pojawiły się względem możliwości większej liczby chorych na nowotwory tarczycy czy białaczkę. Badania potwierdzają jednak, że nie było takie zależności.
Rak tarczycy jest relatywnie rzadkim nowotworem, stanowiącym 4,1 proc. wszystkich nowotworów u kobiet i 0,9 proc. u mężczyzn. Faktycznie, od lat 80. XX w. obserwujemy systematyczny wzrost zachorowań, tyle że jest to trend ogólnoświatowy, szczególnie obserwowany w krajach wysoko rozwiniętych, a nie tylko dotykający krajów sąsiadujących z byłym Związkiem Radzieckim. – wyjaśnia lekarka.

Ponadto wczesne wykrycie raka tarczycy ma dobre rokowania na uporanie się z chorobą. Drugim schorzeniem, którego bardzo się obawiano jest białaczka. Jednak tak jak w przypadku problemów z tarczyca, nie zauważono wzrostu zachorowań na te przypadłość.
Jeśli chodzi o inne choroby nowotworowe, które mogą być konsekwencją narażenia na duże dawki promieniowania jonizującego. Przede wszystkim chodziło o białaczki, nie zaobserwowano takiego wzrostu w Polsce.
